Dla niektórych jednak powrót do kraju wiąże się z szokiem kulturowym. By skusić Polaka, Arkadiusza Żurka, do powrotu do Polski po pięciu latach spędzonych w Wielkiej Brytanii i Danii, trzeba było dwóch ofert pracy. Magdalena Moren po pięciu latach spędzonych w Sønderborgu zdecydowała się na kupno biletu powrotnego do Warszawy z uwagi na połączenie kilku czynników: tęsknoty za rodziną, przyjaciółmi, wielkomiejskim życiem i rozważań dotyczących kariery. Dziś - po pięciu latach - obydwoje cieszą się, że podjęli taką, a nie inną decyzję i uważają, że czas spędzony za granicą stał się dodatkowym atutem w ich karierze.
„W Danii spojrzenie na różne sprawy jest inne, dzięki czemu, poza nowymi umiejętnościami językowymi, do Polski przywiozłam ze sobą nowe podejście do pracy i studiów. Dziś jestem bardziej pewna siebie”, opowiada Magdalena Moren(ok. 30 lat), popijając cappuccino w mieszczącej się nieopodal jej domu kawiarni Regeneracja - modnym miejscu z wieloma salkami o kreatywnym wystroju.
Arkadiusz Żurek, młody, szybko mówiący i sporo podróżujący po świecie mężczyzna opowiada, że lata spędzone w Esbjerg, gdzie pracował dla międzynarodowej firmy spedycyjnej, nauczyły go „jak się prowadzi interesy”. Uważa też, że spotkania z nowymi ludźmi „otwierają oczy”.
„Spędzony za granicą czas wywarł na mnie ogromny wpływ. Dziś praktycznie nie ma różnicy między wyjazdem do Danii, a odwiedzinami u rodziców w południowej Polsce. Dla mnie Europa jest jak Stany Zjednoczone - jak jeden kraj”, mówi Arkadiusz Żurek, który właśnie wrócił z wyjazdu służbowego w Rosji, a jutro w południe odlatuje do Dublina.
Kiedy emigranci decydują się na powrót do ojczyzny, w grę wchodzą nie tylko osobiste korzyści. Osoby, które wróciły, mogą również, dzięki swoim doświadczeniom, nowej wiedzy i znacznym oszczędnościom przywiezionym z Zachodniej Europy, przyczynić się do modernizacji społeczeństwa. W ten sposób utracona siła robocza i brain drain mogą okazać się korzystne dla społeczeństwa –mogą stać się brain gain. Mimo tego, że liczba Polaków, którzy wrócili z emigracji, nadal jest stosunkowo niska, Konstanty Gebert, starszy analityk w niezależnym thinktanku, Europejskiej Radzie Spraw Zagranicznych, uważa, że polskie społeczeństwo już na tym skorzystało, szczególnie z doświadczeń osób dobrze wykształconych.
„Kapitał społeczny - nawet, jeżeli nie towarzyszy mu kapitał finansowy - to coś, na czym, moim zdaniem, kraj bardzo korzysta. Mówimy o doświadczeniu w zarządzaniu, dobrach niematerialnych, które są szalenie istotne. Jeżeli działa to w Wielkiej Brytanii, nie ma powodu, dla którego nie miałoby działać również tutaj. Skutkiem jest efekt „ściekania”.” dodaje Gebert, parząc aromatyczne espresso na kuchence w swoim mieszkaniu, gdzie każdy centymetr ściany, od podłogi aż po sufit, pokrywają regały z książkami.
Lepsi szefowie
Arkadiusz Żurek jest doskonałym przykładem osoby, która wróciła z zagranicy i wykorzystała swoje doświadczenia zdobyte w Zachodniej Europie. Począwszy od pracy w kierownictwie fińskiej firmy logistycznej, gdzie miał pod sobą 70 pracowników, przez pracę dla największego producenta wódki w kraju, skończywszy na prowadzonej od 2010 roku własnej firmie doradczej pod nazwą Instytut INTL, świadczącej usługi konsultingowe i pomagającej przedsiębiorstwom rozwiązywać problemy logistyczne.
„Znaleźliśmy niszę, której nikt przed nami nie wypełnił,” – mówi Arkadiusz Żurek i opowiada o tym, jakie doświadczenia związane z inwestycjami w pracowników przywiózł ze sobą z Danii do Polski. Obecnie nadal płaci wynagrodzenie młodej pracownicy, podczas, gdy ta studiuje we Francji. „Inwestuję w nią, ponieważ chcę, żeby wróciła. Nie mamy magazynów, tylko ludzi, więc nie stać mnie na tracenie pracowników. To nauka, którą przywiozłem z Danii. W Anglii nauczyłem się czym jest twardy kapitalizm,” słyszymy od młodego szefa, którego wniosek jest taki, że system działa najlepiej, jeżeli postępuje się zgodnie z zasadą „trochę nas, trochę was i odrobina kapitalizmu.”
Magdalena Moren początkowo wróciła do kraju, by podjąć pracę na niższym stanowisku w międzynarodowej firmie Accenture. Później awansowała. Jej zdaniem pobyt za granicą sprawia, że ludzie stają się lepszymi szefami.
„Polski model zarządzania jest bardzo tradycjonalny i przestarzały. Podejście jest mocno hierarchiczne. W Danii struktura jest bardziej płaska i opiera się na zaufaniu, co daje lepsze środowisko pracy”
Wartości i design
Dla Konstantego Geberta bardzo interesująca jest szczególnie jedna tendencja, zauważalna u osób, które mieszkały w wielokulturowym społeczeństwie. Polska jest zupełnie jednolita, na każdej możliwej płaszczyźnie: Wszyscy są biali, wszyscy są Polakami, wszyscy są chrześcijanami, przez co nie ma nadmiernej tolerancji dla odmienności. Wciąż, jak kraje zachodnie 30 lat temu, walczymy o tolerancję dla gejów i lesbijek. Wieś jest głęboko rasistowska i kompletnie uświadomiona w tym względzie. Ale istnieje forum, na którym taka wiedza faktycznie jest przekazywana - jest nim Internet - mówi Gebert i wspomina „fascynującą dyskusję” na czacie pomiędzy młodym mężczyzną, który pracował w pubie w Londynie i innymi młodymi Polakami na temat „złych gejów”.
„Mężczyzna opowiadał im o tym, że właścicielem pubu jest gej, przedstawiając sytuację w sposób, z którego wynika, że stanowi to po prostu część tamtejszego życia i że najzwyczajniej w świecie jego orientacja seksualna nie ma szczególnego znaczenia” kontynuuje.
Magdalena Moren zgadza się z tym, że fakt bycia cudzoziemcem w innym kraju zmienia człowieka jako osobę. „Dzięki pobytowi za granicą stałam się znacznie bardziej tolerancyjna. Teraz wiem jak to jest być imigrantem i uważam, że było to pozytywne doświadczenie” opowiada i dodaje, że dzięki temu również w wielu innych dziedzinach już „nie twierdzi, że wszystko, co polskie, automatycznie jest najlepsze”.
„Zmieniło się moje poczucie estetyki – w mieszkaniu mam np. bardzo dużo elementów duńskiego wzornictwa. Z każdego kraju biorę to, co najlepsze - np. z Francji francuskie wino”, mówi z uśmiechem.
Arkadiusz Żurek również się z tym zgadza:
„Ludzie wracają nie tylko z pieniędzmi, ale i z nowymi pomysłami. Niektórzy otwierają firmy, których wcześniej nie było. W mieście powstały kluby i restauracje z wnętrzami zaaranżowanymi w stylu duńskiego i francuskiego wzornictwa. Jeden z moich przyjaciół otworzył Bed and Breakfast. Teraz Warszawa jest dużo ciekawszym miejscem do życia.”
Szok kulturowy
Dla osób, które wracają do mniejszych miast na obrzeżach Polski powrót do ojczyzny nie zawsze jest tak prosty. Ekspert w dziedzinie migracji przy Centrum Stosunków Międzynarodowych w Warszawie, Krystyna Iglicka, przeprowadziła wywiady z niektórymi z takich osób i wyjaśnia, dlaczego wiele z nich opisuje powrót do ojczyzny jako „delikatny szok kulturowy”.
„Osoby, które wracają do kraju, poznały różne kultury, religie, a na ulicach spotykały ludzi różnych ras. Ich problem polega na tym, że gdy wracają do małych miasteczek, już do nich nie pasują” słyszymy od K. Iglickiej. Kiedy mieszkali za granicą, czuli się jak imigranci, ale po powrocie też nie czują się jak u siebie. Dlatego też zdarza się, że niektóre osoby, które wróciły do kraju, znowu z niego wyjeżdżają.
Osoby, które podjęły pracę poniżej swoich kwalifikacji, mają ponadto problemy „podobne do tych, z którymi borykają się inni imigranci w Polsce, np. Białorusini i Ukraińcy”, dodaje p. Iglicka. „Okazuje się że nie ma dla nich pracy. Pracodawcy, przeglądając ich CV zauważają, że nie zdobyli oni doświadczenia w swoim zawodzie i nie postrzegają tego, że byli w stanie znaleźć pracę za granicą i odnaleźć się w innym kręgu kulturowym, jako plus. Zwracają uwagę na twarde kwalifikacje, przez co osoby, które pracowały poniżej swojego poziomu wykształcenia, nie są oceniane zbyt wysoko”. Kolejnym problemem jest znacznie niższe wynagrodzenie, które „z psychologicznego punktu widzenia jest dla powracających bardzo trudne do zaakceptowania” dodaje.
Magdalena Moren musiała pogodzić się z obniżeniem wynagrodzenia przechodząc z firmy w Padborgu - która była jej pierwszą pracą po ukończeniu studiów podyplomowych na Uniwersytecie Syddansk Universitet w Sønderborgu - do Accenture w Warszawie.
„Dla mnie wynagrodzenie nie było aż tak ważne”- opowiada.
„Bardziej istotne były dla mnie możliwości w firmie. Wynagrodzenie było niższe, ale teraz znów zarabiam prawie tyle samo, co wcześniej, a koszty życia w Polsce są niższe.”
Dodaje jednak, że wysokość zarobków zdecydowanie była jednym z aspektów, którym kierowali się niektórzy z jej znajomych w Danii, podejmując decyzję odnośnie pozostania na emigracji lub powrotu.
„Wszyscy moi polscy przyjaciele w Danii to osoby dobrze wykształcone - jest wśród nich wielu inżynierów pracujących dla firmy Danfoss. Większość z nich wyjeżdża na dwa, trzy lata, po czym wraca do Polski. Wśród nich są też lekarze. Ci z kolei często zostają, bo zarobki w sektorze publicznym są bardzo niskie” - opowiada.
Imigranci z zewnątrz
Względnie łagodna forma kryzysu gospodarczego w Polsce - Polska jest jedynym krajem Unii Europejskiej, którego nie dotknęła recesja - oznacza, że i w Polsce zauważa się zjawisko migracji z zewnątrz, częściowo z krajów będących naszymi wschodnimi sąsiadami, częściowo również z innych krajów Unii Europejskiej. „To ciekawe, jak migracja zaczęła działać w obie strony. W Polsce pracuje około 100.000 Niemców. Przyjeżdżają z dotkniętych kryzysem wschodnich rejonów Niemiec do prosperującej Polski Zachodniej”, mówi Konstanty Gebert, którego kolega zajmuje się badaniami nad migracją z Włoch do Polski.
Bartosz Gałkowski jest jedną z tych osób, które przeprowadziły się z zachodu na wschód. Jego historia jest jednak szczególna, ponieważ urodził się w Polsce i jego rodzice są Polakami. W wieku 11 lat wyjechał w matką do Danii i dorastał w Helsingør. Kiedy opowiada o swoich dwóch ojczyznach, „domem” w dalszym ciągu jest Helsingør, mimo, że w Warszawie mieszka już od 15 lat i ma polskie obywatelstwo.
„Mamy dwóch pracowników z Włoch, jednego z Hiszpanii i wielu ze wschodniej Europy”, opowiada Bartosz Gałkowski śpiewnym dialektem Zelandii. Jego zdaniem przyjechali oni do Polski częściowo dlatego, że w ich własnej ojczyźnie nie ma pracy, a częściowo dlatego, że praca za granicą jest ciekawym doświadczeniem. On sam wybrał Polskę dlatego, że tutaj jego standard życia może być wyższy, niż w Danii.
„Nie pracuję na dyrektorskim stanowisku, ale jeżeli ma się dobre wykształcenie i jest się samodzielnym, to warunki życia tutaj są lepsze, niż te, które mają single w Danii. W Danii ciężko mieć mieszkanie z ogrodem na własność i duży samochód. W Polsce mogę chodzić do restauracji kilka razy w tygodniu, jeżeli tylko mam na to ochotę. W Kopenhadze 100 koron wystarczyłoby mi na talerz zupy. Zarobki są bez wątpienia niższe, niż w Danii, ale jeszcze niższe są ceny”, mówi trzydziestosiedmiolatek, z którym rozmawiam na inspirowanej kulturą śródziemnomorską sofie w ogrodzie przy jego nowym mieszkaniu. Całe osiedle jest pełne dobrobytu, z mieszkaniami wykończonymi na indywidualne życzenie właścicieli, imponującymi ogrodami, różnej wielkości balkonami o ciekawych formach, terenami zielonymi pełnymi drzew i placami zabaw - to wszystko sprawia, że krajobraz przypomina wizualizację architektoniczną.
Mieszkanie Bartosza Gałkowskiego jest idealnym przykładem skandynawskiego wzornictwa i aranżacji wnętrz, ze stylową, otwartą kuchnią, krzesłami projektu Arne Jakobsena, tzw. "siódemkami" obitymi krowią skórą oraz reprodukcją "Krzyku" Edwarda Muncha na ścianie. W korytarzu znalazło się nawet miejsce na dwa fotele lotnicze z logo SAS. Na podziemnym parkingu stoi duży samochód. Gałkowski uważa, że Polacy, którzy wrócili do Polski, mieli swój udział w zmianach, jakim uległa Warszawa i dzięki którym dziś jest interesującym i atrakcyjnym miejscem do życia. Sam zrezygnował z oferty pracy w Irlandii, ponieważ dla niego miasto, w którym miał pracować, nie było szczególnie interesujące. „Bardzo łatwo się tutaj mieszka i zawsze jest co robić. Z miesiąca na miesiąc otwierają się kolejne restauracje, z nową, ciekawą ofertą kulinarną”, mówi i dodaje, że na wszystkich płaszczyznach widoczny jest wpływ emigrantów.
„Osoby, które pracowały w branży gastronomicznej w Wielkiej Brytanii widziały, w jaki sposób można urządzić kawiarnię - dlatego cały czas pojawia się tak dużo nowości. Ci, którzy pracowali w branży budowlanej, wracają z innym spojrzeniem na kwestię jakości i z innym wyczuciem oczekiwań klientów. To od nich firmy dowiadują się, jak mogłaby wyglądać ich struktura,” mówi Gałkowski, który sam pracuje jako menadżer średniego poziomu w firmie Accenture.
Zbyt mało osób wraca
W świetle oczywistych korzyści płynących z reemigracji w 2008 roku polski rząd rozpoczął kampanię pod nazwą: „Have you got a plan to return?”, adresowaną do Polaków mieszkających za granicą. Nie przyniosła ona jednak istotnych rezultatów, ponieważ przez wielu emigrantów została odebrana jako kampania propagandowa. Krystyna Iglicka uważa, że do zahamowania prognozowanej fali reemigracji przyczynił się również kryzys finansowy.
„Zakładając, że wyemigrowało około dwóch milionów ludzi, osoby, które wróciły, stanowią około pięciu procent,” wylicza. W dłuższej perspektywie może to stanowić problem dla kraju - w szczególności zważywszy na bardzo niski przyrost naturalny. Konstanty Gebert nie sądzi jednak, by we współczesnej, zintegrowanej Europie można było mówić o tym, że kraj stracił obywateli.
„Niektórzy ujmują to tak, że wywieźliśmy na eksport nasze bezrobocie, ale to śmieszne podejście. Osoby, dla których emigracja wiąże się z ryzykiem, to ci najlepsi i najbardziej uzdolnieni. Wywieźliśmy na eksport naszą siłę roboczą, nie bezrobocie” konstatuje.
„Kapitał społeczny jednak wraca. Ostatecznie wróci również, jak sądzę, część kapitału finansowego. Nie wydaje mi się jednak, by dziś miało to takie samo znaczenie, jak np. 20 lat temu. Nie ma tutaj przecież mowy o całkowitej stracie, bo przecież ten kapitał zostaje w Europie, a im bardziej nasza przyszłość jest zakorzeniona w Europie, tym bardziej w interesie Polski leży sukces Starego Kontynentu. Nawet jeżeli Polacy przyczyniają się do postępu w Londynie, nie tylko w Warszawie.”
Magdalena Moren ma jednak nadzieję, że do Polski wróci więcej Polaków.
„Rozmawiając z ludźmi w Danii, Irlandii czy Anglii zawsze mówię im, że byłoby świetnie, gdyby wrócili. Mogą sprawić, że nasz kraj uczyni spory krok naprzód.”
Źródło: http://www.information.dk/466065


















